„Salon: sofa i czerwone pluszowe fotele z miękkimi poduszkami, stolik z orzecha włoskiego na jednej nodze, konsola zwieńczona lustrem…” Dom przy Dworcowej 44 to bohater kolejnego fragmentu relacji francuskiego dziennikarza z Golęczewa. Juret nie wymienia nazwiska mieszkańców, ale ze źródeł wiadomo, że mieszkał tam Jakob Möllmann, pochodzący z Berestowa k. Bachmut, wówczas w Rosji – dziś Berestowe, wschodnia Ukraina (okręg doniecki). Tekst pochodzi z książki „De Hambourg aux marches de Pologne”. Tłumaczenie: Grzegorz Grupiński.
Pierwsze domostwo, które odwiedzamy, to dom młodej chłopskiej rodziny – dość zamożnej, osiadłej we wsi od momentu jej założenia. Honory domu pełni ładna kobieta o okrągłej, otwartej i roześmianej twarzy.
— Kiedy tu przyjechaliśmy krótko po ślubie, wyjaśnia, kupiliśmy ten dom i zabudowania za 8 200 marek i wynajęliśmy 16 hektarów ziemi za 570 marek rocznie. Zaczęliśmy gospodarować, kupiliśmy dwie krowy, sześć cieląt, siedemnaście małych świnek i dwa konie.
Pani zabiera nas do bardzo dobrze utrzymanej i wyposażonej obory, i koniecznie chce, żebyśmy podziwiali jej zwierzęta.
— Teraz wszystko idzie dobrze, powiedziała, stodoła jest pełna, ogród dostarcza dobre warzywa, zwierzęta nie chorują, a dwoje dzieci, w wieku trzech i siedmiu lat, nie przynosi nam żadnych zmartwień. Ale trzeba pracować, dodaje z pogodnym śmiechem.
Wciąż uśmiechnięta, pokazuje nam swoją bardzo czystą kuchnię; duży ceglany piec z żółtymi ceramicznymi ścianami zajmuje kąt pomieszczenia; w sosnowym kredensie, na półkach ozdobionych koronkowym papierem stoi kolekcja garnków i zastawa stołowa w kwiatki. Na ścianach wiszą w rzędzie żeliwne emaliowane naczynia kuchenne.
Oto zaś salon: sofa i czerwone pluszowe fotele z miękkimi poduszkami, stolik z orzecha włoskiego na jednej nodze, konsola zwieńczona lustrem, niklowany zestaw do herbaty, podwójne czerwone zasłony ze złotymi paskami, a na półkach mnóstwo typowo mieszczańskich bibelotów.
Następnie dwa pokoje: pomalowane na niebiesko, z łóżkami, lustrzaną szafą, umywalką, maszyną do szycia, ładną kołyską dziecięcą. Na ścianach białe płócienne makaty, z wyhaftowanymi na czerwono hasłami, podnoszącymi na duchu. Mieszkanie jest czyste i wygodne. To tak, jakbyśmy zwiedzali dom jednego z naszych zamożnych małych rentierów.
Zobacz też
1906: Jules Juret u Arwy na Dworcowej 40
Obszerny opis wizyty w domu osadnika pochodzącego z ówczesnych Węgier to kolejny fragment relacji francuskiego dziennikarza Julesa Hureta, z książki „De Hambourg aux marches de Pologne”. Tłumaczenie: Grzegorz Grupiński. Chociaż Francuz nie wspomina nazwiska gospodarza domu na Dworcowej 40, wiemy ze źródeł, że był nim Heinrich I Arwa (notabene syn…
1906: Jules Huret i polskie chłopki w golęczewskiej gospodzie
Co dawali na obiad w Gospodzie pod Złotą Gwiazdą i jak kołysały biodrami polskie chłopki – o tym czytamy w kolejnym fragmencie reportażu Francuza Julesa Hureta z Golęczewa, z książki „De Hambourg aux marches de Pologne”. Tłumaczenie: Grzegorz Grupiński. Po wizycie w szkole (i „kościele” czyli sali modlitewnej w budynku…
1906: Jules Huret odwiedza golęczewską szkołę
„Jedyna klasa jest doskonale czysta. Na białych ścianach krótki fryz, przedstawiający małe dziewczynki…”. Oto kolejna część relacji francuskiego dziennikarza Julesa Hureta w Golęczewie – tym razem poświęcona wizycie w szkole. Jest to fragment książki „De Hambourg aux marches de Pologne”. Tłumaczenie: Grzegorz Grupiński. Nauczycielem w Golęczewie był w tym czasie…