„Kuryer Poznański” z 4 czerwca 1875 r. donosi o sądowych wyrokach Franciszka Hildebrandta z Golęczewa i jego kompanów. Barwny opis burdy z jego udziałem przemawia do wyobraźni. Zginął człowiek, a kary zaskakująco niskie.
Oto pełna treść artykułu. Zachowana oryginalna pisownia, z archaicznym już pochylonym „é”. Zdjęcie w nagłówku: WBC (Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa).
KRONIKA KRYMINALNA. Na środowém trzeciém z rzędu posiedzeniu sądu przysięgłych, toczyła się sprawa wyrobnika Macieja Szymańskiego z Suchego lasu, oskarżonego o rozmyślne sponiewieranie cielesne bliźniego, którego skutkiem była śmierć sponiewieranego, jako też sprawa jego wspólników: gospodarza Jana Bocian ze Soboty, chałupnika Józefa Andrzejewskiego takoż ze Soboty i Franciszka Hildebrandt wyrobnika z Gołenczewa, oskarżonych o udział w bójce, która za sobą pociągnęła śmierć człowieka. Przebieg zdarzenia tego jest następujący:
Dnia 13 listopada r. z. [roku zeszłego] zaszła w karczmie w Suchym lesie tak zacięta bójka, że jeden z biorących w niéj udział legł trupem na miejscu. W karczmę onéj zeszli się dnia rzeczonego: oskarżony Szymański wraz z robotnikami Reichertem Majem i Markusem. Po nich przybyli już nieco dobrze podchmieleni, również oskarżeni: Andrzejewski, Bocian, Hildebrand i Cegłowski. Andrzejewski, czyli właściwie Andrzéjczak pozostał w izbie gościnnéj a Bocian, Cegłowski i Hildebrandt weszli do tylnéj izby, stanowiącéj mieszkanie karczmarki, pani Jander, któréj wnet do tego stopnia dopiekli, że biedna kobiecina wpadła bez duszy do izby gościnnéj, wołając pomocy przeciw napastnikom u obecnych tamże gości.
Dnia 13 listopada zaszła w karczmie w Suchym lesie tak zacięta bójka, że jeden z biorących w niéj udział legł trupem na miejscu.
Reichert, jako najstarszy wiekiem i powagą, wezwał tonem spokojnym wichrzycieli, ażeby się z karczmy wynieśli. Wtedy zwrócili się na niego Bocian, Hildebrandt i Cegłowski a późniéj i Andrzejczak i zaczęli nielitościwie okładać kijami powaliwszy o ziemię. Reichertowi udało się jednak umknąć i wtedy napastnicy rzucili się do izby gościnnéj gdzie Szymański otrzymał cios kijem od Cegłowskiego.
Szymański rozwścieklony pochwycił za dziabakę stojącą pod przypieckiem i zanim kaczmarka przeszkodzić mogła, ugodził Cegłowskiego w samą głowę tak nieszczęśliwie, że ten runął o ziemię bez przytomności. Podniesiono go i po chwili odniesiono do domu. Szymański już poprzednio wyniósł się był z karczmy. Dnia 17 listopada, w cztery dni po onéj bijatyce Cegłowski ducha wyzionął. Cios dziabaką zadany, jak się okazało przy sekcyi lekarskiéj, roztrzaskał mu czaszkę.

Szymański przyznaje przed sądem, że uderzył Cegłowskiego w głowę dziabaką, lecz utrzymuje, że do bójki téj wciągnięty mimowolnie został i że też tylko się bronił, twierdzi nadto, że do walki podżegał głównie Bocian, biorąc wszystko na swoją odpowiedzialność (jest to sołtys). Trzej inni oskarżeni zapierają sie wszelkiego u działu w bijatyce; Bocian powiada, iż był tak pijany, że nie wiedział wcale co się dzieje. Przeczy temu karczmarka, pani Jander, która utrzymuje, że sołtys Bocian był nieco podchmielony wprawdzie, ale okazywał wszelką przytomność umysłu. Inni świadkowie zeznają także na niekorzyść oskarżonych. Napróżno téż obrońcy oskarżonych starali się dowieść, że ci są niewinnymi.
Obrońca Szymańskiego pan radzca sprawiedliwości Tschuschke dowodził, że tenże występował niejako w własnéj obronie i że co najwięcéj, przyjąć tylko można występek popełniony w obronie własnéj.
Sędziowie przysięgli orzekli względem wszystkich oskarżonych winni, przyjmując wszkakże co do Szymańskiego łagodzące okoliczności. Kolegium sądowe skazało Szymańskiego na 9 miesięcy, Hildebrandta i Andrzejczaka na 3 miesiące a Bociana na 1 miesiąc więzienia.

Gdzie mieszkał wspomniany wyrobnik Franciszek Hildebrandt? Dużego wyboru nie było, bo ówczesne Golęczewo składało się z kilkunastu domów (mapa z ok. 1860, Archiwum Państwowe w Poznaniu), stojących po obu stronach dzisiejszej ul. Tysiąclecia. Jak dowiadujemy się z archiwów, Franciszek urodził się w Golęczewie w 1851 r., więc podczas awantury liczył 23 wiosny. Ledwie kilka miesięcy po wyjściu z więzienia pojął za żonę Jadwigę Błaszczak z Mrowina, gdzie razem zamieszkali. Krewki golęczewianin dokonał żywota w 1940 r. w Szamotułach.
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.